TRASA VI
ŚLADAMI KARTUSKICH ZAKONNIKÓW
KIEŁPINO - SOMONINO -(SŁAWKI)- RĄTY - KOSZOWATKA - OSTRZYCE - GORECZYNO - KIEŁPINO
Trasa jednodniowa
Nasza wędrówkę rozpoczniemy spod kościoła w Kiełpinie. Wiąże się z nim następująca legenda.
Przy budowie kartuskiego klasztoru pracowało wielu robotników i murarzy z pobliskiej wsi Kiełpino. Ich wynagrodzenie za pracę było minimalne, mimo to, podejmowali oni chętnie i dobrowolnie pracę w tak szlachetnym celu, jak budowa klasztoru. Uprosili sobie jedynie, żeby wolno im było zabrać, co dnia po jednej cegle. Każdego wieczora wracali, więc do Kiełpina z cegłą pod pachą. Uradzili, że powstanie z nich budowla do wspólnego użytku - kościół katolicki. Ponieważ budowa klasztoru trwała kilkanaście lat zgromadzono wielki zapas cegieł i wzniesiono z nich kościół, który stoi w Kiełpinie do dziś.
Ruszamy w kierunku Somonina. Droga prowadzi prosto, aż do skrzyżowania, na którym skręcamy w lewo. Z prawej strony mijamy szkołę, następnie przejeżdżamy przez wiadukt kolejowy i udajemy się do centrum wsi.
Somonino jest wsią gminną w szerokiej dolinie rzeki Raduni. Od 1462r. należała do Zakonu Kartuzów. W początkach XVII w. był to jedynie folwark, przekazany następnie przez klasztor, który zachował tylko młyn, w dzierżawę. To właśnie tutaj na jednym ze wzniesień posadzono trzy dęby na pamiątkę pracy i śmierci trzech zakonników, którzy zasłużyli się w budowie kościoła w Kiełpinie.
Za szkołą podstawową skręcamy w prawo w kierunku Goręczyna. Po drodze mijamy Gminny Ośrodek Kultury, Urząd Gminy oraz okoliczne zabudowania. Jedziemy wzdłuż torów kolejowych najpierw szosą potem drogą brukową w kierunku Sławek. Wokół nas nie ma żadnych zabudowań. Zbliżamy się do kolejnego przejazdu kolejowego(UWAGA! Przejazd nie jest strzeżony. Bądź ostrożny). Za nim drogą polną udajemy się w stronę Rat. Po jakimś czasie dojeżdżamy do starego cmentarza niemieckiego. Niestety trudno go dostrzec, ponieważ jest on porośnięty trawą, a dodatkowo zasłaniają go drzewa. Następnie mijamy tutejsze gospodarstwa i kierujemy się w stronę Ostrzyc. Znowu znajdujemy się na drodze asfaltowej należącą do wsi Koszowatka. Z lewej strony widzimy zarastające oczko wodne. Jedziemy cały czas tą samą drogą pośród domków letniskowych. Po kilku minutach skręcamy zdecydowanie w dół. Po chwili naszym oczom ukazuje się widok na jezioro Ostrzyckie. Za nami zostawiamy pensjonat,, U Stolema".
Stolemy to lud olbrzymów, który kiedyś zamieszkiwał Kaszuby. Stolemom, niezwykle silnym, przypisuje się różne działania, które wpłynęły na ukształtowanie kaszubskiego krajobrazu. Są, więc półwyspy i wyspy na jeziorach usypane rękoma Stolemów, głazy ciśnięte przez Stolemy, a bywało i Stolemki, równie mocarne jak mężczyźni z tego ludu. O Stolemach, na ogół dobrotliwych, pomagających zwykłym ludziom, mowa w wielu kaszubskich baśniach i legendach.
Wjeżdżając na ulicę skręcamy w prawo. Z lewej strony mamy kąpielisko, z prawej mini pole golfowe. Znajdujemy się we wsi Ostrzyce. Jest ona położona nad wąskim i długim Jeziorem Ostrzyckim, mającym kształt litery "C". Od roku 1422 należała do Klasztoru Kartuzów. W okresie wojen szwedzkich wieś znacznie ucierpiała. Wiąże się z tym następująca historia. Gdy Szwedzi ciągnęli przez Kaszuby, trafili do Kościerzyny i Kłobuczyna. Potem ruszyli w kierunku Ostrzyc i tam na wzgórzach nad Jeziorem Ostrzyckim rozegrała się wielka i krwawa bitwa. Jezioro wypełniło się tyloma zabitymi ludźmi i zwierzętami, że można było po nich przejść suchą stopą z jednego brzegu na drugi. Podczas tej bitwy generał szwedzki został ciężko ranny. Odnaleziono go nad jeziorem między zabitymi. Szwed - przeczuwając rychłą śmierć - dał swój krzyż ostrzycanom, a ci przybili go do wielkiego dębu, który znajduje się między Ostrzycami, a Brodnicą Dolną.
Jedziemy w kierunku Brodnicy Dolnej. Po drodze mijamy kościół, szkołę, parking, z którego rozpościera się widok na Jezioro Ostrzyckie i jedną z wysp. Przejeżdżamy przez most i jedziemy prosto do momentu, gdy po prawej stronie ujrzymy znak na Jastrzębią Górę. Jest to punkt widokowy położony na wysokości 227 m n.p.m. Na zboczu tejże góry znajduje się jeden z kaszubskich "diabelskich kamieni" - głaz narzutowy o obwodzie 6,7 m i wysokości 1,3 m. Z tego miejsca mamy chyba najpiękniejszy widok na panoramę Jeż. Ostrzyckiego i Ostrzyc. Gdy już nacieszymy nasze oko malowniczymi widokami możemy ruszyć w dalszą drogę.
Wracamy na drogę asfaltową, cofamy się kilkadziesiąt metrów i dojeżdżamy do kapliczki przykościelnej, naprzeciwko, której skręcamy na ulicę Jałowcową. Jadąc cały czas tą polną drogą dojedziemy do krzyża, przy którym skręcimy w lewo. Znajdujemy się we wsi Goręczyno, o której pierwsza wzmianka pochodzi z 1241 r. Przed wiekami istniała tu Kasztelania początkowo książęca zaś później było to terytorium biskupów włocławskich. Niestety jej obszar nie zachował się do dziś. Natomiast rodowód Goręczyna jest znacznie starszy, potwierdzają to liczne ślady wczesnego osadnictwa, które wykryto podczas wykopalisk archeologicznych. Niestety nie wiadomo, z jakiego są okresu.
Dojeżdżamy do kościoła. Według podania przeora Kartuzów pierwszy kościół w Goręczynie ufundowała księżniczka Damroka przed rokiem 1223. Pierwotną patronką kościoła była Św.Agata. Wówczas kościół był drewniany. Kościółek mimo licznych renowacji, przebudowań był już niewątpliwie bardzo stary i groził zawaleniem - był to już drugi kościół. Dlatego też ówcześni opiekunowie parafii - Kartuzi- pobudowali w roku 1639 zupełnie nową murowaną świątynię nawiązującą swym wyglądem do stylu barokowego. Możemy w nim podziwiać takie zabytki jak: wieża kościelna, ołtarze oraz figurki. Z dzwonami, znajdującymi się w wieży kościelnej, związana jest pewna legenda.
Z chwilą zlikwidowania ewangelidzkiego kościoła kłobuczyńskiego, dwa jego dzwony stały się zbędne. W tym samym czasie w Goręczynie wybudowano kościół katolicki. Stał już gotowy, lecz brakowało w nim dzwonów. Pewnej nocy mieszkańcy Goręczyna przybyli do Kłobyczyna- załadowali dzwony na wóz i rozpoczęli podróż powrotną przez Szymbark i Kolano - do Goręczyna. W czasie owej podróży wydarzyło się coś niezwykłego. Otóż w chwili, gdy wóz był w połowie drogi do Kolana, zatrzymał się nagle w pobliżu jeziora. Konie nie mogły ruszyć z miejsca. Sprowadzono więcej koni, lecz nie zdało się to na nic. Wóz ani drgnął. Wtedy zaczęto głośno przeklinać i złorzeczyć. Skoro tylko padło pierwsze przekleństwo, dzwony stoczyły się wolno z wozu i dalej - ku pobliskiemu jezioru. Wówczas ktoś z obecnych wypowiedział na głos modlitwę i dzwony zatrzymały się nagle tuż nad brzegiem jeziora. Usłyszano głuchy pogłos dzwonów, a w nim głos mówiący: "Chcecie nas umieścić w katolickim kościele w Goręczynie. My nie chcemy tam iść, ponieważ wcześniej zostałyśmy wyświęcone dla kościoła ewangelickiego. Jeżeli jednak złożycie ślubowanie, że z chwilą wybudowania w Kłobuczynie kościoła ewangelickiego przywieziecie nas tam, wówczas pozwolimy się zawieść do Goręczyna".
Ślubowanie takie zostało uroczyście złożone. Wtedy dzwony pozwoliły się łatwo załadować na wóz i w parę koni zawieść dalej do Goręczyna. Owe dwa dzwony znajdują się do te pory na wieży kościelnej w Goręczynie. Jednak w chwili, gdy zaczynają dzwonić słychać w ich tonach skarżący się głos wołający " do dom, do dom". Dają one w ten sposób do zrozumienia, że chcą wrócić do swego domu w Kłobuczynie. Tyle legenda.
Z Goręczyna pochodzi również obrońca Poczty Polskiej w Gdańsku w 1939r. Alfons Flisykowski, urodzony 21.IX 1902r., syn miejscowego chłopa. W czasie walki był on zastępcą dowódcy obrony poczty. Zamordowali go Niemcy wraz z innymi pocztowcami w dniu 5.X 1939r. na Zaspie pod Wrzeszczem. Nieugięty patriota w chwilę przed salwą zawołał: " Niech żyje Polska! A żebyście i wy, psy hitlerowskie, rozumieli: es łebę Polen!"
Spod kościoła ulicą Kasztelańską udajemy się w kierunku Kiełpina. Po drodze mijamy przedszkole oraz ostatnie zabudowania Goręczyna, a po jakimś czasie Kaszubską Strzechę. Trzymamy się cały czas tej samej drogi, która zaprowadzi nas do skrzyżowania w Kiełpinie. Jedziemy prosto. Jest to droga, którą powinniśmy już znać, gdyż prowadzi ona do kościoła w Kiełpinie gdzie rozpoczęliśmy i zakończymy naszą wycieczkę.